Czy(m) straszyć studentów?

Czy(m) straszyć studentów?

Na studiach medycznych do trzeciego roku przyszłym lekarzom grozi się (tak jak wszystkim studentom) dwójką, nieukończeniem studiów i innymi tego typu represjami. Ale od czwartego roku, kiedy to relegowanie studentów z takich drogich kierunków jest nieopłacalne, straszakiem jest prokurator.

Na kierunkach humanistycznych organy ścigania są na tyle tworem abstrakcyjnym, że straszenie nimi byłoby z pewnością nieskuteczne. Pozostają więc stare, wypróbowane narzędzia ,,tortur’’: dodatkowe konsultacje, ,,ndosty’’, repety, a na młodszych latach i skreślenie z listy. W praktyce jednak trudno mi przypomnieć sobie studentów, których z winy wykładowcy spotkałaby ta ostatnia kara. Jeśli już, to znam tylko takich delikwentów, którzy przestali być studentami na własne życzenie.

Ostatnio w Krakowskiej Akademii podczas konwersatorium z przedmiotu ,,Marketing terytorialny’’ sympatyczna iznana mi od dawna grupa studentów potraktowała swoje obowiązki dość ambiwalentnie. Mogłem postawić jakieś dwójki lub zastosować inne metody w/w sankcji. Ale ci ludzie są mili, dobrze im życzę, a w dodatku to ostatni rok studiów magisterskich. Nie takie strachy na Lachy przeżyli. Więc zachciało mi się zabawić w oryginalność, bo wiem, co ich boli. Większość z nich rozpoznała już pierwszym bojem rynek pracy, mają za sobą rozmowy kwalifikacyjne, wiedzą, co ich czeka za kilka miesięcy. I do tego się odwołałem. Powiedziałem, żeby spróbowali sobie wyobrazić, że to nie konwersatorium, ale miejsce pracy, a ja nie belfer tylko szef. Dałem zadanie, oni je sknocili, ja jestem zły i teraz dam upust swoim krwiożerczym nastrojom: Macie po premii! Zwalniam was! U mnie roboty już nie znajdziecie!

Chyba podziałało. Tak samo, gdy na specjalności dziennikarskiej za napisane referaty obok ocen wystawiałem ,,wierszówkę’’, wyceniając tekst np. na bardzo dobry i wskazując, że jest on wart 500 PLN. Też zauważyłem ekscytację. Niektórym od razu jakieś liczniki się uruchomiły, ile to można byłoby zarobić.

Cóż, studenci ostatnich lat studiów, mają już raczej pewność uzyskania dyplomu. Dwójka im niestraszna. Ale… no właśnie. W końcu studia to nie szkółka, nie chodzi tu o oceny. To ten najważniejszy (choć nie ostatni) etap kształcenia, który powinien pomóc w zakotwiczeniu się na rynku pracy. I tego się najczęściej boją: gehenny szukania roboty. Po co ich już teraz tym dołować? Chyba więc przesadziłem strasząc w ten sposób. Wybaczcie…

/ Bez kategorii

Share the Post

About the Author