Magiczne dwie literki

Magiczne dwie literki

Zaskakują mnie wyniki ankiety (patrz obok).  Na pewno nie jest to reprezentatywne badanie, ale kilkunastopunktowe zainteresowanie studiami doktoranckim zasługuje na komentarz. Ilu z Was moi mili ma szansę uzyskać stopień naukowy doktora? I czy na pewno wiecie czego chcecie?
Zamiast szukania teoretycznych odpowiedzi na te pytania będą porady praktyczne. Proponuję, aby osoby zainteresowane studiami doktoranckimi oraz uzyskaniem stopnia naukowego doktora (to dwie odrębne rzeczy) zapoznały się z odpowiednimi przepisami. A więc: ustawa z 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych… oraz rozporządzenie ministra z 15 stycznia 2004 r., a także regulaminy studiów doktoranckich. Nieznajomość prawa szkodzi, wiedza o podstawowych przepisach ułatwia wybór ścieżek rozwoju zawodowego i naukowego.
Już na tym etapie łatwo zorientować się, że ukończenie studiów doktoranckich nie jest warunkiem uzyskania stopnia doktora. Wielu doktorów nigdy nie było na żadnych studiach podyplomowych i doktoranckich. Mieli dorobek (artykuły, udział w konferencjach), napisali pracę i obronili. Studia doktoranckie z ich szkolnymi regułami (obecność na zajęciach, zaliczenia, egzaminy) zabierają czas i niekoniecznie przybliżają do celu. Przede wszystkim jednak należy określić tematykę swoich zainteresowań, czyli znaleźć odpowiednią niszę badawczą, poszukać bazy źródłowej. Warto pamiętać, że potencjalnych promotorów do rozpaczy doprowadza świeżo upieczony magister, który zgłasza chęć pisania doktoratu, bez konkretnego projektu.
– A o czym to będzie doktorat? – tak zazwyczaj zaczyna przesłuchanie promotor.
– No… nie wiem. Może pan profesor coś wymyśli – pada rozbrajająca odpowiedź.
Ten dialog powoli staje się standardowym przykładem dylematów absolwentów. Kłopoty z pracą, brak pomysłu na życie, ucieczka w studia doktoranckie. W ławce się usiędzie i jakoś to będzie – jakby podsumował wieszcz. Źle, źle, niedobrze. Najlepiej najpierw poszukać pracy dającej podstawy finansowe i zapewniającej rozwój, a potem dopiero rozważyć, czy warto robić doktorat, a jeśli tak, to co się bardziej opłaca: czteroletnie studia doktoranckie, czy tryb eksternistyczny? Następnie należy stworzyć autorski pomysł na pracę doktorską. Potem znaleźć życzliwego promotora, od którego jednak nie należy spodziewać się szczególnego zainteresowania i wszechstronnej pomocy. Byle nie przeszkadzał.
Kolejne kroki na drodze do doktoratu to oczywiście szukanie, czytanie, badanie, pisanie, dyskutowanie (na konferencjach), publikowanie (najlepiej w prestiżowych wydawnictwach). Napisanie i dopracowanie doktoratu powinno zająć kilkanaście miesięcy, procedura przygotowania publicznej obrony obejmująca egzaminy przedmiotowe (raczej nietrudne) i recenzje (tu niekiedy zaczynają się schody) – to kolejne miesiące. Obrona doktoratu, tak jak w przypadku egzaminu magisterskiego, najczęściej jest formalnością, ale z o wiele większymi emocjami. Prawie zawsze rada wydziału zatwierdza werdykt komisji przyjmującej obronę. I już. A o tym jak może wyglądać taka obrona – napiszę (i pokażę) w następny piątek. Zapraszam.
AKP
Ps. W czasach PRL, gdy na uczelniach pełno było docentów (ważniejszych od doktorów), mówiono o nich – nawiązując do naukowego skrótu doc. i wynikających z tego możliwości stypendiów zagranicznych w walucie – że oni są ,,do centów’’. Na tej samej zasadzie doktorzy byli do roboty. I trochę nam z tego zostało do dziś.

/ Bez kategorii

Share the Post

About the Author