Procedury jawne i tajne

Procedury jawne i tajne

Oceny na uczelni są jawne. Kryteria czasami pozostają jednak niejasne a  tryb ich ustalania bywa nawet uznawany za poufny. W przypadku opinii i recenzji dotyczących awansu na kolejny stopień (tytuł) naukowy, kwestie tajności pojawiają się częściej.

Na etapie doktoratu transparentność jest pełna. Od początku do końca wszystko jawne, każdy szary człowiek z ulicy, może wejść na publiczna obronę, zadać pytanie oczekiwać odpowiedzi. Komisja egzaminująca tylko przez kilka minut obraduje bez świadków, przy tajnym głosowaniu i ustalaniu opinii. Podczas kolokwium habilitacyjnego delikwent większość czasu spędza za drzwiami sali obrad. Członkowie rad (od niedawna komisji) zapraszają go tylko po to by zadać kilka pytań, a potem znów obradują sami. O obecności publiczności nie ma mowy. Przy wniosku profesorskim zainteresowany nie pojawia się w ogóle, może liczyć na przecieki.

To tylko najważniejsze etapy proceduralne, ale w działalności naukowej okazji do weryfikacji jest znacznie więcej. Najczęściej dotyczą one recenzji wydawniczych i wniosków o granty. I tu mamy dwojakiego rodzaju sytuacje. Tam gdzie nazwiska recenzentów są jawne, tam często spotykamy panegiryki. A gdy autor opinii nie musi się ujawniać to zdarza się nierzadko, że daje on upust swoim negatywnym emocjom. Niewiele ma to wspólnego z merytoryczną oceną.

Żeby było jasne: opowiadam się za jak największą jawnością, recenzji, opinii, ocen. Im więcej tajności, tym więcej niepewności, niesprawiedliwości, możliwości nadużyć. I odwrotnie: jawność sprzyja uczciwości. Przykład Szwecji pokazuje, że istniejący tam niemalże ekshibicjonizm życia publicznego i zawodowego obywateli tego państwa (łącznie z możliwością sprawdzenia PIT-u każdego z nich), jest skutecznym antidotum na różne plagi egipskie instytucji władzy i administracji (korupcja, nepotyzm, kumoterstwo).  Uważam, że tajne procedury (głosowania, opinie) są katalizatorem złych emocji. Jak ktoś coś do kogoś ma (czy do jego pracy), to niech będzie gotowy o tym jasno powiedzieć, patrząc delikwentowi w oczy, może nawet publicznie.

Hm… napisałem i sobie zaraz o czymś przypomniałem. Kilka lat temu w ramach innowacji na egzaminie magisterskim (gdy za drzwiami stało kilka rozdygotanych dziewcząt oczekujących zaproszenia) mój dobry kolega, wpadł na ,,genialny’’ pomysł pokazania magistrantkom recenzji, które napisał. Były tam na ogół opinie pozytywne, ale zdarzały się też słowa krytyczne. Studentki i tak zdenerwowane sytuacją, otrzymały dodatkową porcję stresu. Może więc jednak z tą jawnością nie zawsze, nie wszędzie, nie z każdym?

/ Bez kategorii

Share the Post

About the Author