Tośka już nie ma

Tośka już nie ma

Wczoraj zdechł mi pies. Smutne to i przygnębiające, ale może stukanie w klawiaturę zagłuszy przykre uczucia.

Tośka poznało wielu studentów politologii. Pewien magistrant z Rzeszowa zrobił to dość intensywnie. Otóż ktoś z domowników otworzył mu furtkę, nie sprawdzając wcześniej czy pies jest zamknięty. Tymczasem Tosiek, który w swoim 60-kilogramowym cielsku miał gołębie serce i na spacerze bał się nawet ratlerka, na swoim terenie, zwłaszcza przy bramie, przeistaczał się w krwiożerczą bestię. Capnął więc lekko delikwenta i była afera. Student potraktował to z humorem, gdyż rany z tej konfrontacji nie było, ale poszkodowany udał się na pogotowie, gdzie zresztą nie omieszkał wypaplać, że ,,pogryzł’’ go pies profesora. Pomyślałem: cóż, pies jak promotor, źle reaguje na spóźniających się seminarzystów. Miałem jednak ,,moralniaka’’ i potrzebę ekspiacji, co uwidoczniło się później na egzaminie magisterskim.

Tośka pamięta też zapewne grupa dziesięciu świeżo upieczonych studentek z tytułem magistra politologii, które w 2007 r. po tym ostatnim, szczególnie stresującym egzaminie, zaprosiłem na pizzę. Wówczas potomek owczarków (rasa: berneński pies pasterski), poczuł ogromną potrzebę dopilnowania tego stada owieczek i groźnym basem utrzymał porządek na podwórku (czytaj: na polu).

Mogę też powspominać nienawiść klasową jaką Tosiek odczuwał do wszystkich budowlańców. Brała się ona stąd, że jako szczeniak przeżył remont domu i obecność intruzów pachnących cementem. Stąd potem zawsze reagował gniewnym pomrukiem, gdy przechodził obok jakiś majster. O nienawiści do listonosza nie muszę chyba wspominać, bo to dotyczy większości psów. Tu jednak było to iście kargulowe uczucie: listonosz to wróg – według Tośka – ale zawsze swój. Nigdy nie ugryzł poczciwego doręczyciela mimo, że okazji miał sporo. Kiedyś na jego widok Tosiek urwał mi się ze smyczy i przebiegł ulicę warcząc groźnie. Listonosz, mimo że znał mnie i psa, zaczął odruchowo uciekać. Pies natomiast tylko powarczał, obtańcował swego wroga i nawet nie zbliżył się na odległość metra do udającego strach listonosza. Obaj po prostu odegrali swoje role, aby tradycji stało się zadość.

Takie to mam wspomnienia po Tośku, którego już nie ma. Pozostała jego micha, smycz, obroża, cisza po dzwonku do furtki, pustka na korytarzu, świadomość przemijania.

/ Bez kategorii

Share the Post

About the Author