Akademickie teorie i praktyki
Tydzień temu wróciłem z konferencji w Rzeszowie, a za kilka dni jadę na kolejną do Katowic. Naukowe sympozja same proszą się o komentarz.
Na Uniwersytecie Rzeszowskim politolodzy obradowali nad zasadą pomocniczości. Przypomnę, że chodzi w niej o to, aby instytucje publiczne pomagały jednostkom (urzędowym, organizacyjnym), które są najbliżej obywatela. A więc w teorii powinno być tak, że np. przyjeżdża marszałek województwa do wójta gminy i pyta: -W czym mogę pomóc? Ale w praktyce jest odwrotnie. To wójt jedzie do województwa i jest tam urzędniczym petentem albo nawet politycznym klientem jakiegoś ważniaka.
Uczeni mężowie przedstawili szereg referatów, z których wynikało, że mimo konstytucyjnych i ustawowych zapisów, zasada pomocniczości w polskiej praktyce politycznej jest nieskuteczna. Jedynie prof. Agnieszka Pawłowska przedstawiła efekty pomocniczości w działalności administracji publicznej. Tylko, że ten referat dotyczył USA. Tam nie ma pomocniczości w ustrojowej teorii, ale jest w praktyce. Odwrotnie niż u nas. A swoją drogą to bardzo ciekawe, że można tyle referatów wygłosić o tym czego nie ma. Hm… no cóż, ten sam problem dotyczy studentów, którzy na egzaminie wykazują się ignorancją. Pokrzepiam ich wtedy porzekadłem Leca: ,,puste mózgi są bardziej pojemne” i z nadzieją zapraszam na drugi termin.
W Katowicach natomiast odbędzie się kolejna konferencja z okazji XX-lecia samorządu terytorialnego. Na tle pozostałych tegorocznych imprez zorganizowanych z tej samej okazji, inicjatywa politologów z UŚ wyróżnia się przygotowaniem na obrady książki z referatami prelegentów oraz kilkugodzinnym (a nie dwudniowym) programem. Należy więc spodziewać się konkretów, a to lubię.
Obliczyłem, że w tym roku do swojego cv mogę wpisać udział w dziesięciu konferencjach. Zebranie materiałów do każdego referatu to kilka dni pracy, potem kilka dni wymaga napisanie tekstu i zrobienie prezentacji. Przejazd, udział w konferencji, poprawki, rozliczenie – kolejne kilka dni. Teoretycznie więc na każdą konferencję trzeba poświęcić ok. 15 dni. A w praktyce co z tego wynika? Czy uczestniczę w jednej, czy w dziesięciu rocznie, to mój status zawodowy się nie zmienia. Ot, takie to akademickie paradoksy.