Gra o granty

Gra o granty

Na moją skrzynkę mailową trafiają informacje o grantach, które oferują różne instytucje unijne i polskie (NCN, NCR, FNP). Jednak za dużo już wiem o tego typu instrumentach finansowania nauki, aby się nimi ekscytować. W ostatnich latach trzykrotnie kierowałem grantami, napisałem kilkanaście wniosków do różnych instytucji, byłem też w gremium rozdzielającym takie dobra. Stąd mój umiarkowany pesymizm.

Polskie granty są obciążone grzechem dziedzicznym sknerstwa budżetowego, które pokutuje w nauce od dawna. Szafarze darów wychodzą z założenia, że przyznawane badaczom środki powinny przede wszystkim stanowić zwrot kosztów (np. zakup książek, delegacje). Nie zalicza się do nich czasu poświęconego na realizację grantu, nie ceni się autorskiego know how, a pozycja ,,honoraria’’ powinna być jak najniższa (mimo, że oznacza to często nadużycie w postaci dumpingu).

Przyznawanie środków odbywa się według mechanizmu zero-jedynkowego. A więc nie ma możliwości uzyskania częściowego dofinansowania (np. 50%). Dostaje się wszystko (bardzo rzadko), albo nic (najczęściej). Jednocześnie czas poświęcony na przygotowanie projektu, wiedza, konsultacje, koszty tłumaczenia – to jednostronna i trudna to oszacowania inwestycja poczyniona przez wnioskodawcę. Uczelnia, która powinna w tym pomagać, ogranicza się najczęściej do roli listonosza, pobierając za tę usługę 20-30% wartości grantu.

I rzecz najważniejsza, o czym instytucje przyznające środki rzadko wspominają. Spośród tysięcy składanych wniosków, pozytywnie załatwia się ok. 13%. A więc 87% starających się o granty po prostu ich nie otrzymuje. Są to najczęściej najaktywniejsi przedstawiciele środowiska akademickiego, bo tacy właśnie starają się o granty. Poznałem kiedyś taką pulę wniosków i przekonałem się, że proporcje w ich przyznawaniu powinny być zupełnie odwrotne. Moim zdaniem ponad 80% zasługiwało na dofinansowanie. Oczywiście zawsze można przywołać ogólny niedostatek pieniędzy, ale jeśli uważnie poczytać budżety instytucji dzielących te środki (w tym np. honoraria ekspertów) to znajdziemy też tam przykłady finansowego nieumiarkowania.

Gra o granty zawiera szereg barier i niedoskonałości, mimo to chętnych do udziału w niej nie brakuje. Znam naukowców (doświadczonych i początkujących), których wnioski wielokrotnie przeszły pozytywną weryfikację. W grupie moich kolegów profesorów beneficjentami grantów byli ostatnio Krzysztof Łabędź i Józef Łaptos. Wśród współpracowników sfinansowanie projektów otrzymali doktorzy: Grzegorz Foryś, Rafał Lisiakiewicz i Barbara Węglarz. Jest więc się na kim wzorować.

/ Bez kategorii

Share the Post

About the Author