Który semestr jest trudniejszy?
Jan Tadeusz Stanisławski prowadził kiedyś rozważania o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocy. Przypomniał mi się ten klimat gdy zacząłem zastanawiać się, która końcówka semestru jest trudniejsza: zimowa czy letnia? Temat akurat na akademicką dyskusję.
W lutym myślałem, że semestr zimowy jest fatalny. Studentom trudniej dojeżdżać, ferie krótkie, a ewentualne poprawki lub przedłużenie terminu nierzadko wypada już w nowym semestrze. Kadra też jakaś taka zmęczona, drażliwa, mniej tolerancyjna.
Teraz jednak coś mi się zdaje, że letnia sesja jest gorsza. Jak tu się uczyć (i egzaminować też), skoro taka wypoczynkowa pogoda? Sesja długa, przekładania na wrzesień częste, sporo spraw indywidualnych (z powodu wyjazdów). Jeszcze się to nie zaczęło, a już można poczuć zmęczenie.
Czuję się chwilami jak ten bohater anegdoty, który przyszedł do lekarza, bo w trakcie pracy jest mu raz zimno, raz gorąco. Lekarz się pyta, a jak wiele pan pracuje? Raz zimną, raz latem – pada logiczna odpowiedź.
Nic to, nieważne jak się zaczyna (jak powiedział klasyk)… . Za kilka dni koniec semestru i początek sesji. A tytułowy dylemat rozstrzygnąłbym tak: trudniejszy jest ten semestr, który akurat się kończy.