Podchorąży zawsze zdąży
Egzamin to nie tylko treść i forma. To także terminowość. Warto o tym przypomnieć, dlatego że w polskich warunkach, a szczególnie na uczelniach, stosunek do czasu opiera się na arabskich standardach.
Mamy więc: tradycyjny ,,akademicki kwadrans’’ (,,profesorski’’ podobno wynosi 45 minut), do tego przekładanie terminów, przedłużanie sesji, urlopy dziekańskie, ,,repety’’, reaktywacje (to już trąci ,,Matrixem’’). Wszystko to powoduje, że wykonanie zadań (praca pisemna, egzamin, udział w wykładach), w określonym czasie, nie stanowi powszechnej reguły. Wręcz odwrotnie: studenci którzy w ramach swojej kindersztuby potrafią przyjść punktualnie, oddać pracę w terminie, należą do wyjątków.
Ale czegoż oczekiwać od studentów, skoro i wykładowcy nie świecą dobrym przykładem, co widać najlepiej podczas konferencji naukowych. Ostatnio w Katowicach, rozbroiła mnie pewna pani z Izby Gospodarczej, która przekroczyła swój czas potrójnie, bowiem zamiast mówić 20 minut, ,,realizowała się’’ prawie przez godzinę. Zabierając głos po niej, postanowiłem skomentować to dosadnie: – Będę mówił krótko, bo nie kradnę… [na sali zrobiło się cicho], nie kradnę… czasu… innym. Większość zareagowała pomrukiem zrozumienia, ale moja przedmówczyni chyba poczuła się dotknięta, gdyż demonstracyjnie wyszła. Tylko kto tu kogo obraził?
Jak wiadomo środowiska akademickie słyną z tego, że mają ambiwalentny stosunek do rzeczywistości, która nie jest w stanie wyrządzić krzywdy uczonym mężom, ponieważ oni na ogół żyją w innej. Obowiązuje w niej często i gęsto teoria względności Einsteina (w której jak wiadomo czas nie istnieje), a także zasada, którą kierowali się przedwojenni studenci szkół oficerskich (patrz w tytule).
Nie ma co bić piany i powtarzać znaczenia punktualności, terminowości, robienia rzeczy o czasie, wyrabiania się zgodnie z nałożonym harmonogramem. Kto mnie zna, ten wie, że nie mam poczucia humoru gdy chodzi o spóźnialskich, leserów bez zegarka i tych wszystkich, którzy nie szanują czasu drugiego człowieka. A kto nie zna, a będzie załatwiał ze mną jakieś sprawy, to niniejszym o tej swojej przypadłości uprzedzam. Howgh!