Prawie na wakacjach

Prawie na wakacjach

Zajęcia zakończyły się już na początku czerwca. Sesja egzaminacyjna pod koniec czerwca. Więc od tego czasu nauczyciele akademiccy prawie mają wakacje. Ale jak wiadomo słowo ,,prawie’’ to niezły kamuflaż stanu faktycznego.

Nie skarżę się, nie narzekam, ale muszę przyznać, że w ciągu miesiąca, który minął od zakończenia sesji egzaminacyjnej (i który teoretycznie mógłby oznaczać sezon urlopowy), nie brakowało mi zajęć. A były to: dyżury zwykłe (środy) i dodatkowe (zazwyczaj w soboty); konsultacje z doktorantami i magistrantami; pisanie recenzji prac magisterskich i promocja magistrów (nie liczyłem, ale jakieś kilkanaście sztuk ich było); przewodniczenie komisjom egzaminacyjnym studiów licencjackich (chyba drugie tyle, albo i więcej); egzamin dyplomowy w Wyższej Szkole Ekonomiczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej dla przesympatycznej grupy absolwentów tamtejszej politologii; dodatkowe zaliczenia i egzaminy dla zapominalskich, poprawkowiczów i pechowców, którym dziekan w swej nieograniczonej łaskawości przedłużył sesję; zajęcia ze studentami z Proszowic, którym wakacje zaczęły się nieco później; zajęcia w Krakowskiej Akademii (to też takie ,,ostatki’’ wykładów); wpisy do indeksów (kilka grup po kilkadziesiąt sztuk).

To dydaktyka, a są jeszcze obowiązki naukowe: różne sprawozdania za stary rok i programy na nowy; artykuły na konferencje we wrześniu w Poznaniu i w Kazimierzu Dolnym; wstęp do wspólnego wydawnictwa z politologami UMCS; uzupełniania do tekstów pokonferencyjnych przygotowywanych do wydania (wszystko ,,na wczoraj’’); i z pewnością coś tam jeszcze, czego teraz nawet nie zdążyłem sobie przypomnieć.

W dodatku w gorącym okresie przedurlopowym, gdy chce się zamknąć wiele spraw, spadają na człowieka różne plagi egipskie, które wszystko komplikują. A to na przesyłce z pilnie potrzebną książką zapomniałem wpisać dokładnego adresu i paczka mi się wróciła; poszedłem na radę wydziału na 13.00, a okazało się, że rozpoczęła się o 12.00 (nawet już nie wszedłem); chciałem udoskonalić swoją stronę www, ale cos tam źle pomajstrowałem i przejściowo straciłem do niej dostęp; przeżyłem w domu spore przemeblowanie i tygodniowy pobyt gości; rower mi się zepsuł, pies zasłabł, rozbolał mnie ząb (a pani dentystka na wczasach) i przez kilka godzin wydawało mi się, że  zgubiłem telefon.

To właśnie jest to ,,prawie’’, bo poza tym są wakacje: zdążyłem już być w rodzinnej Wielkopolsce, w rozkopanym Zakopanym, ,,zdobyć’’ Turbacz (bez korzystania z kolejki).  Zaliczyłem przynajmniej kilkadziesiąt kilometrów rowerowych tras w Krakowie i okolicy oraz poczyniłem konkretne plany urlopowe.

Więc jak urlop to urlop. Dlatego zajrzę tu dopiero w sierpniu. Komputerowi też należy się odpoczynek.

/ Bez kategorii

Share the Post

About the Author