Studia & praca. Losy absolwentów
Wśród absolwentów mojego seminarium magisterskiego z 2007 r. jest Monika, obecnie na studiach doktoranckich, pracuje. Czasami trochę pisujemy do siebie, rzadziej rozmawiamy bezpośrednio (ot, takie czasy, taka komunikacja). Dziś część tych dialogów postanowiłem tu przytoczyć.
– Jak to się stało, że zostałaś pracownikiem urzędu gminy? Studia politologiczne pomogły?
– O tym, że trudno zdobyć wymarzoną pracę zaraz po studiach, wie absolwent prawie każdego kierunku. Brak doświadczenia przy jednoczesnym niedostosowaniu oferty edukacyjnej do potrzeb rynku pracy zbiera swoje żniwo na starcie zawodowych poszukiwań. Wobec powyższego staż wydaje się być sensownym rozwiązaniem. Tak też zrobiłam, zgłosiłam się do Powiatowego Urzędu Pracy z wnioskiem o staż w urzędzie gminy, w której mieszkam – udało się. Później nie było już tak łatwo. Musiałam przekonać Wójta, że warto utworzyć dla mnie stanowisko pracy. Chciałam zajmować się rozwojem gminy, stąd najbardziej skutecznym narzędziem, w moim przekonaniu, były środki unijne. Dostałam szansę, przysłowiowe pięć minut i po wyborze na stanowisko ds. pozyskiwania pozabudżetowych środków finansowych rozpoczęłam upragnioną pracę. Czy studia politologiczne pomogły? Uważam, że żaden kierunek nie gwarantuje pracy, sukcesów itp. Dyplom wyższej uczelni jest bardzo ważny ale tak naprawdę to charakter, osobowość danego człowieka decyduje o jego miejscu na rynku pracy. Wiele osób uchodzi za fachowców w swojej dziedzinie mimo ukończenia zupełnie odmiennego kierunku studiów.
– Na czym polega Twoja praca?
– Jak już wspomniałam moim udziałem w urzędzie gminy stało się samodzielne stanowisko pracy ds. pozyskiwania pozabudżetowych środków finansowych. Podlegam bezpośrednio Wójtowi Gminy, co ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Moje zadanie sprowadza się do wyszukiwania możliwości pozyskania środków finansowych na realizację zadań inwestycyjnych ujętych w budżecie, limitach wydatków na wieloletnie programy inwestycyjne oraz w strategii rozwoju gminy. W związku z powyższym koordynowałam działania mające na celu przygotowanie dokumentacji niezbędnej do sporządzenia wniosków, współpracowałam z zewnętrznymi jednostkami organizacyjnymi, opracowywałam, składałam i nadzorowałam wnioski o dofinansowanie zadań, udzielałam informacji o możliwości aplikowania o środki finansowe, uczestniczyłam w komisjach przetargowych na dofinansowane zadania oraz przygotowywałam dokumentację merytoryczną do udzielenia zamówienia publicznego.
– Czy to co robisz naukowo można wykorzystać w praktyce zawodowej?
– Jako pracownik samorządowy z niespełna 3–letnim stażem pracy jestem przekonana, że nauka może rozwijać się dzięki praktyce. Uważam, że to co obserwujemy, w czym uczestniczymy ma duże znaczenie dla naszych badań. Badając wiejskie gminy województwa małopolskiego nie zrozumiałabym pewnych mechanizmów, gdybym sama nie mieszkała i pracowała w jednej z takich jednostek. Być może bezpośredni związek badacza z danym przedmiotem naraża jego badania na stronniczość, niemniej jednak, pamiętając o powyższym zagrożeniu, można osiągnąć znacznie więcej – nadać pracy badawczej wymiar utylitarny.
– Co doradziłabyś sowim młodszym kolegom, którzy w trakcie studiów szukają dalszej drogi rozwoju, myślą o pracy?
– Niewątpliwie o pracy należy myśleć już w trakcie studiów. Nie chodzi mi o pracę czysto zarobkową, która owe studia pomaga przetrwać. Studiujemy przecież w określonym celu i jako absolwenci danego kierunku chcemy by nasza praca była adekwatna do wykształcenia. Dlatego zachęcam wszystkich do nadobowiązkowych praktyk w różnych instytucjach. Z jednej strony zdobędziemy doświadczenie – tym samym wzrosną nasze szanse na rynku pracy – a z drugiej możemy uniknąć przyszłych, niepotrzebnych rozczarowań wyidealizowanymi, bo nieznanymi podmiotami. Niestety praktyka obok wymiaru edukacyjnego nie wiąże się z korzyścią finansową, stąd nie jest szczególnie popularna wśród studentów.
– Jesteś pracowita, zdolna i młoda. Jak ktoś taki jest odbierany w administracji? Ile zarabiasz? Jakie są możliwości Twojego awansu? Jakie miałaś inne propozycje zawodowe?
– Nie potrafię pracować od 8 do 16. Do tego, co robię staram się podchodzić zadaniowo. Jeżeli widzę, że gmina się rozwija a ja mam w tym pewien udział to wówczas mam poczucie, że zadanie zostało dobrze wykonane. Być może to, co mówię brzmi idealistycznie, ale w moim odczuciu sukcesem nie jest pochwała wójta, podwyżka czy awans. Sukces pojawia się gdy uśmiechnięte przedszkolaki pamiętają o życzeniach i podziękowaniach za pierwsze w gminie przedszkole i place zabaw, kiedy młodzież może trenować na boiskach o wysokim standardzie, gdy buduje się upragniona sala gimnastyczna, centrum kultury czy wodociąg. Wówczas widzę, że to co robię ma sens. Uważam i jednocześnie głęboko ubolewam nad tym, że samorząd (bez względu na szczebel) zapomina, iż jest dla ludzi. Coraz częściej mamy do czynienia wyłącznie z administrowaniem, brakuje zarządzania. Młodzi ludzie, pełni pomysłów, chętni do podejmowania nowych wyzwań nie chcą pracować w urzędach. Stosunkowo niskie płace, zwłaszcza w porównaniu z sektorem prywatnym (przeciętnie 1 500 zł), niereformowalna, „starsza” kadra urzędnicza blokująca możliwości awansu nowych pracowników tworzą negatywny obraz pracy w administracji. Sama nie traktowałam pracy w urzędzie jako zajęcia na całe życie, niemniej jednak doświadczenie, jakie w nim zdobyłam jest nieocenione. Chcąc dalej się rozwijać postanowiłam zrezygnować z bycia pracownikiem samorządowym i spróbować czegoś nowego, co mam nadzieję będzie korzystne nie tylko dla gminy, w której mieszkam. Startuję podobnie, jak po ukończeniu studiów, jednak teraz dysponuję pewnym, tak pożądanym przez wszystkich doświadczeniem. Jeżeli się uda, a głęboko w to wierzę, może za jakiś czas będę mogła opowiedzieć o pracy na rzecz samorządu, jednak diametralnie różnej od urzędniczej.
****
Dziś Monika przysłała mi informacje, że rezygnuje z pracy. Zaskoczyła mnie ta wiadomość. I zasmuciła. Monika też nie wygląda na szczęśliwą, a kilka dni temu namawiając ją na tę rozmowę (z jej upublicznieniem) spodziewałem się, że to będzie tekst ,,ku pokrzepieniu serc’’. Ale co w tym pokrzepiającego? Kolejny fachowiec bez pracy? Wójt, który traci dobrego pracownika?
Mam nadzieję, że kiedyś wrócę do tego tematu, podsumowując go z optymizmem.