Naukowcy w parlamencie

Naukowcy w parlamencie

W nowym Sejmie i w Senacie doliczyłem się 40 naukowców. To niewielu, a szkoda. Wbrew pojawiającym się często opiniom, uważam że obecność w parlamencie ludzi ze stopniami i tytułami naukowymi, to zjawisko pożądane.

Naukowcy raczej nie mają dobrego PR w polityce. Wśród źródeł tego podważania wizerunku czasami przypomina się wypowiedź pewnego niemieckiego posła z końca XIX wieku, który rozeźlony na akademickie dyskusje w berlińskim sejmie, zakrzyknął: ,,Jeszcze kilku profesorów w parlamencie i zginiesz ojczyzno!’’ W PRL często typowano naukowców do różnego rodzaju organów przedstawicielskich, po to aby zasłaniać ich autorytetem swoje antydemokratyczne działania. Wszak dekret o stanie wojennym został podpisany przez profesora.

Wielokrotnie słyszałem jak w naszym parlamencie kpią z naukowców-polityków. Lepper wypominał profesurę mojemu aktualnemu szefowi. Z kolei jak chcą ,,dowalić’’ Niesiołowskiemu, to nie robią tego za jego niewyparzony język, tylko częściej za to, że jest ,,profesorem od muszek’’. Rzadko zdarza się, aby w kuluarach sejmowych zwracano się do posła-naukowca per ,,panie doktorze’’ lub ,,panie profesorze’’. Czy ktoś słyszał wypowiedź typu ,,doktor Jarosław Gowin’’ – bo ja nie. A może trochę winy ponoszą za to też naukowcy, którzy nie zaznaczają wyraźnie swoich kwalifikacji (choćby w postaci zasłużonych literek przed nazwiskiem).

Bo jest i druga strona tej dyskretnej dyskredytacji naukowców w polityce. Mam na myśli samo środowisko, które raczej z lekceważeniem, a nawet kpiną odnosi się do tych doktorów i profesorów, którzy zostali posłami i senatorami. Nie wiem czy to zazdrość sławy, czy gniew na ,,zdradę cechu’’, ale wielokrotnie spotkałem się z takimi postawami niechęci wobec polityków. Gdy na jednej z konferencji politologicznych, pojawiło się teoretyczne pytanie: kto z nas chciałby zostać posłem, z grona naukowców tylko jeden się przyznał do takiej gotowości.

Tymczasem droga z uczelni do parlamentu powinna być naturalnym  kierunkiem rozwoju fachowca i wykorzystania jego wiedzy, umiejętności, kontaktów oraz doświadczenia. To chyba oczywiste, że wysokie kwalifikacje posła czy senatora są ważnym atutem w jego publicznej działalności. Poza tym świat polityki zyskuje w naukowcach nie tylko ekspertów, ale też i ludzi na ogół o wysokiej kulturze osobistej, kierujących się etyką, moralnością, dobrem publicznym. I jeszcze jedno, parlamentarzyści ze stopniami lub tytułami naukowymi, mają tę zawodową przewagę nad wielu innymi senatorami i posłami, że po prostu mają gdzie wrócić po skończonej kadencji. Nie muszą się o pracę martwić. Poza tym ,,akademikom’’ też dobrze robi praktyczne wykorzystanie ich wiedzy
Ps. Politologów w parlamencie jest dwudziestu. Mało.

/ Bez kategorii

Share the Post

About the Author