Myśli powracającego Polaka

Myśli powracającego Polaka

Kilkanaście dni bezpośredniego poznawania innych narodów, ich systemów politycznych i życia codziennego, a następnie skonfrontowanie tych wrażeń z polską rzeczywistością, wywołuje potrzebę podzielenia się swoimi przemyśleniami. Zwłaszcza w dniu święta narodowego.


W najuboższej postjugosłowiańskiej republice, jaką jest państwo Bośni i Hercegowiny (ni to konfederacja, ni to europejski protektorat), widziałem modelowe przykłady zarządzania publicznego: np. burmistrza odpowiadającego w Internecie na pytania mieszkańców i wdrażającego jawność procedury administracyjnej (każdy obywatel, może sprawdzić elektronicznie w dowolnej chwili na jakim etapie załatwiania jest jego podanie). Na Uniwersytecie w Sarajewie zaskoczył mnie profesjonalizm dziekana Wydziału Bezpieczeństwa Narodowego. W 1984 r. był on odpowiedzialny za zabezpieczenie olimpiady, w wojennych latach dziewięćdziesiątych był ministrem spraw wewnętrznych nadzorującym policję i wywiad. Chyba trudno w Europie o większego praktyka na takim stanowisku. Wydział zatrudnia etatowo wszystkich doktorantów, każdy z nich ma do dyspozycji własny gabinet, o czym profesor IP UP może tylko pomarzyć.
Ale i tak największe wrażenie w kwestiach postjugosłowiańskich zrobiła na mnie książka Ivana Colovic’a, Polityka symboli. Eseje o antropologii politycznej (Kraków 2001). Autor jest Serbem, etnologiem. W odważny i przenikliwy sposób zdiagnozował przyczyny oraz skutki wojny Serbów z sąsiadami. Przeanalizował mit leżący u podstaw serbskiego nacjonalizmu (tam gdzie dziadów naszych kości, / są granice serbskich włości), wskazał na zbrodnicze konsekwencje fanatyzmu (również wśród piłkarskich ,,kibiców’’). Eseje zawarte w tej książce pełne są sarkazmu oraz gorzkich refleksji nad serbskim szowinizmem i bufonadą, ale także nieskrywanej wiary w zwycięstwo idei leżących u podstaw demokracji i humanizmu.
Książkę Colovic’a czytałem myśląc o pracy Jana Józefa Lipskiego, Dwie ojczyzny – dwa patriotyzmy. Uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków (pierwsze wydanie w 1981 r.). W latach osiemdziesiątych opinie autora krytykowali komuniści i narodowcy, dziś sam bym dorzucił swoje trzy grosze z pozycji liberalnych. Bo jestem zdania, że na swoją historię powinniśmy spojrzeć bardziej krytycznie i prakseologicznie. Uważam na przykład, że w historii Polski zaszły ostatnio bardziej doniosłe wydarzenia niż  te z 3 maja 1791 r. Mam na myśli takie daty jak: 31 sierpnia 1980, 4 czerwca 1989, 2 kwietnia 1997, 12 marca 1999, 8 czerwca 2003, 1 maja 2004.
Na zajęciach ze studentami analizujemy tekst Konstytucji 3 Maja, ale chyba zbyt mało miejsca poświęcamy jej praktycznym konsekwencjom. Dlatego, że niewiele można o tym powiedzieć. Pierwsza w historii Polski ustawa zasadnicza została uchwalona w warunkach formalnego podstępu (nieobecność części posłów), przy poparciu fałszywego sojusznika (Prusy) i ze zdradliwym przywódcą (król). Jej realizacja okazała się niemożliwa m.in. z powodu przegranej wojny z Rosją i sukcesu opozycji (Targowica). W naszych dziejach było wiele projektów, których nie udało się Polakom przetestować w dłuższej perspektywie (tylko za mojego życia była to m.in. Druga Polska, Czwarta Rzeczpospolita). Twórcy II RP nie zdołali utrwalić demokracji i obronić niepodległości. Nawet najdłużej funkcjonujący w XX wieku projekt państwowy pod nazwą PRL nie daje powodów do chwały.
Ani więc nasi antenaci z końca XVIII wieku, ani dziadkowie z lat 1918-1939, ani ojcowie, którzy budowali lub naprawiali PRL nie mogą pochwalić się takimi sukcesem, jak moje pokolenie. Udało nam się porozumieć bez przemocy (w 1980 i w 1989 r.), zbudować demokrację i wolny rynek, uchwalić najstabilniejszą polską konstytucję, wprowadzić kraj do NATO i UE. Z tego jestem dumny i widzę trwałość oraz skuteczność tych dokonań. Szkoda tylko, że jakoś to słabo świętujemy…

/ Bez kategorii

Share the Post

About the Author