Kasy chorych, gimnazja, uczelnie
Właśnie czytam pobieżnie Strategię rozwoju szkolnictwa wyższego do 2020 roku
To bardzo opasły dokument, trudny do ogarnięcia w całości. Na szczęście autorzy przewidzieli to i zamieścili również jego streszczenie. Chociaż, prawdę mówiąc, streszczenia też dokładnie nie przeczytałem. Jeśli więc ktoś zechce mi to jeszcze bardziej streścić (w komentarzu lub jakimś mailu), to będę zadowolony.
Do reformy szkolnictwa mam stosunek platoniczny. Nie takie reformy się przeżyło, nie takie zapowiedzi zmian obserwowałem. Potem jakoś wszystko się rozłaziło. Choć z drugiej strony pamiętam, że nie wierzyłem też, iż rząd zlikwiduje zdecentralizowane kasy chorych (jako tako funkcjonujące) i zastąpi je jednolitym systemem NFOZ, który zepsuł system opieki zdrowotnej jeszcze bardziej. Nie przypuszczałem, że gimnazja zostaną wprowadzone tak szybko, i że tak bardzo obniżą poziom nauczania. Nie myślałem, że premier z prezydentem będą spierać się o krzesło w Brukseli itp., itd., etc. Więc skoro takie niemożliwości stały się realnością, to dlaczego reforma szkolnictwa wyższego (choćby najbardziej absurdalna) ma pozostać tylko wirtualna?
Jaka uczelnia jest – to każdy widzi (jak Chmielowski swego konia w ,,Nowych Atenach’’). Chyba wielu wykładowców ma pomysły na jej usprawnienie. Ja też mam. Ale skoro minister Kudrycka nie śledzi wpisów na moim blogu, to swoich propozycji ujawniać nie będę. A z reformą wyjdzie tak jak z tym tekstem. Też myślałem, że będzie dłuższy i ciekawszy. Ale ledwie zacząłem pisać, już mi się odechciało…